Suszone śliwki w czekoladzie to jeden z charakterystycznych i ulubionych „smaków” zimy. Słodycze te nie należą do najtańszych, a skład łakoci, które znajdziemy na półkach sklepowych, potrafi czasem rozczarować (jeśli porównamy je z tymi, które znamy z dzieciństwa).

Dlaczego? Wystarczy krótka analiza etykiety, żeby to zrozumieć. Niestety, nawet najpopularniejsze i znane od lat śliwki w czekoladzie obfitują w takie (obniżające ich cenę) dodatki jak syrop glukozowo-fruktozowy czy utwardzony olej palmowy. Znajdziemy je niemal we wszystkich słodyczach i przekąskach dostępnych w sklepach, dlatego skłania to coraz więcej osób do tego, by pokusić się o wersję „handmade”.

Szczególnie przed Bożym Narodzeniem można polecić proste i szybkie „sposoby” na domowe słodycze. Śliwki w czekoladzie można wyprodukować w warunkach domowych w kilkanaście minut i niewielkim nakładem kosztów.

Przykładowy przepis:
Składniki: śliwki suszone (200 g) gorzka czekolada (200 g) woda i ew. alkohol, śmietanka kremówka albo mleczko kokosowe (ok. ćwierć szklanki) dodatki dekoracyjne (kakao, cynamon).

Wykonanie: śliwki gotujemy w wodzie z dodatkiem alkoholu (wg uznania) – płynu nie powinno być więcej niż niecała szklanka. Czekamy aż owoce wchłoną wodę. W tym czasie przygotowujemy kąpiel czekoladową. Rozpuszczamy tabliczkę z dodatkiem śmietanki/mleczka. Czekamy aż nieco stężeje, zanurzamy śliwki i wyciągamy na wcześniej przygotowany talerz, pokryty folią. Odkładamy do przestudzenia w chłodne miejsce.

Śliwki można zjadać od razu, ale równie dobrze – również w następne dni. Warto też pomyśleć o tym, żeby takim pięknie prezentującym się i smacznym prezentem obdarować naszych bliskich z okazji zbliżających się Świąt. Śliwki w czekoladzie świetnie prezentują się w opakowaniu, które przypomina starodawne cukierki.

Taki prezent na pewno będzie dla obdarowanych miłą odmianą pośród tysięcy podobnych, które możemy kupić w sklepach, ale nie wkładamy w taki zakup większego wysiłku. Własnoręcznie wykonane podarunki to te, które w dzisiejszych czasach cieszą nas coraz bardziej.